Miasto otacza górę, na której szczycie stoi warowny zamek. Weszliśmy tam, nie po to żeby zwiedzać kamienną twierdzę, tylko by spojrzeć z góry na miasto. Oczy są ponoć oknem duszy. Wychodzi na to, że moja dusza jest żarłoczna.
Dla kogoś takiego jak ja, ślepego na detale, postrzegającego świat przez wrażenia, emocje oraz historyjki. Malarstwo jest dużym wyzwaniem. Co innego Marta, która widzi wszystko. Czasem nawet od niechcenia. Wystarczy jej kątem oka, w ułamku chwili zajrzeć komuś do kuchni, przechodząc obok otwartego okna. I gdy ją zapytać po chwili, potrafi wyliczyć powierzchnię kuchni na podstawie spostrzeżonej ilości szafek lub rozmiaru kafelków na ścianie. Ona rozumie obrazy. Jej oczy widzą rzeczy dla mnie przeźroczyste.
Ja potrzebuje kontekstu. Może dlatego zupełnie nie czuję malarstwa abstrakcyjnego. Z figuratywnym też mam w sumie problemy. Jak się nad tym zastanawiam.
Nie lubię też gadania o malarstwie. Chyba, że pojawiają się tam opowieści albo słowa. Słowa zawsze przykuwają moja uwagę. Zostałem na przykład wielkim fanem, ukutego przez malarza Władysława Strzemińskiego określenia „Powidok”.
Drugie słowo, które pokochałem w malarstwie a raczej w rozmowach o nim, to „Zawidziane”. Poznałem je podczas rozmowy z Panią Haliną, żoną malarza Kazimierza „Kaja” Hałajkiewicza. Siedzieliśmy w tedy u niej w domu-galerii i opowiadała o obrazach męża. Te słowo otworzyło mi oczy na jego obrazy.
I tak w moją ślepotę na obrazy wkradł się chyba wirus obrazowy. Albo po prostu zwariowałem. Ale powiedzcie sami. Na jednym zdjęciu widok z góry na śródziemnomorskie, hiszpańskie miasteczko. Na drugim sałatka z owoców morza, na śniadanie nazajutrz. Jest w tym klasycystyczna koncepcja fabuły. Wymagająca jedności czasu, jedności miejsca i jedności akcji.
Zobaczyłem śródziemnomorskie miasteczko z góry, zgłodniałem i po powrocie na dół zrobiłem sałatkę, która odwzorowała to co „zawidziałem”. Czy to powidok tego co widziałem, czy zwyczajnie zwariowałem?
Z ciekawości zapytałem sztucznej inteligencji. Oto co odpowiedziała:
„Oba przesłane zdjęcia przedstawiają zupełnie różne motywy i nie mają bezpośredniego podobieństwa w treści. (…) Jednak można zauważyć pewne subtelne podobieństwo w wizualnym ułożeniu. Podobnie jak w przypadku bliskiego rozmieszczenia budynków o różnych kolorach i kształtach, składniki sałatki także tworzą wielobarwną, nieregularną mozaikę. Obydwa obrazy można więc uznać za chaotyczne kompozycje złożone z elementów o różnych kolorach i teksturach, które razem tworzą harmonijną całość.”
Nie jestem chyba aż tak bardzo stuknięty, skoro nawet komputer dostrzega podobieństwo. Z drugiej jednak strony, jak pomyśleć, że wdrapaliśmy się na górę by z jej szczytu zobaczyć sałatkę.